Wpisy archiwalne w kategorii
Z Ekipą
Dystans całkowity: | 8281.31 km (w terenie 1426.00 km; 17.22%) |
Czas w ruchu: | 382:12 |
Średnia prędkość: | 21.60 km/h |
Maksymalna prędkość: | 69.80 km/h |
Suma podjazdów: | 6000 m |
Maks. tętno maksymalne: | 223 (114 %) |
Maks. tętno średnie: | 162 (83 %) |
Suma kalorii: | 107414 kcal |
Liczba aktywności: | 143 |
Średnio na aktywność: | 58.32 km i 2h 41m |
Więcej statystyk |
Niedziela, 21 sierpnia 2011
Kategoria >100, Specjalne, Z Ekipą
km: | 149.88 | km teren: | 20.00 |
czas: | 06:30 | km/h: | 23.06 |
Propozycja wycieczki złożona przez Poisonka skłoniła mnie do odpowiedniego zorganizowania sobie weekendu. Początkowo plan był taki, że weekend spędzę w Łodzi, ewentualnie odwiedzę na rowerze Częstochowę. Wspomniana propozycja skłoniła mnie do spakowania roweru do samochodu i wizyty w domu.
Nikomu wcześniej nic nie obiecując zameldowałem się na miejscu zbiórki. W sumie było nas 11. Od samego początku zapowiadał się bardzo miły wyjazd, wspomagany przez bardzo ładną pogodę oraz zapowiedź ciekawej trasy zaproponowanej przez michailla.
Pierwsza część trasy standardowa, asfaltem przez Poraj, Myszków, Zawiercie i Ogrodzieniec w kierunku Kluczy oraz Olkusza. Tuż przed podjazdem do Olkusza odbijamy jednak ze znanej mi drogi i terenowo kręcimy w kierunku Rabsztyna, gdzie mieliśmy sobie zrobić pierwszą poważną przerwę. Przerwę zafundowaną miałem jednak trochę wcześniej, bo krótko po wjechaniu w teren złapałem swojego pierwszego kapcia. Szybkie klejenie, niezbędna ilość powietrza w dętkę i pojechaliśmy w kierunku zaplanowanego miejsca postoju.
Po wizycie w Rabsztynie udaliśmy się w kierunku Olkusza i Krzeszowic. Po drodze zaliczyłem swojego drugiego i na szczęście ostatniego (mojego) kapcia. Ani dziury, ani przyczyny nie udało się ustalić, nową dętkę dostałem od Stin'a i pojechaliśmy dalej.
Niestety nie był to koniec dzisiejszych defektów, kolejny kapeć należał do Pitera. Za Krzeszowicami kolejny dłuższy postój na uzupełnienie energii, po wszystkim ruszamy i kolejny kapeć, tym razem Stin'a, ja miałem Jego dętkę, a On sam musiał kleić u siebie.
Do Krakowa udało się już dojechać bez niespodzianek, wjechaliśmy od strony Bielan spokojnie tocząc się wzdłuż Wisły, mijając po drodze niesamowitą (jak na nasze warunki) ilość Rowerzystów.
Resztę dnia spędziliśmy w okolicach Wawelu delektując się miejscowym klimatem i innymi rzeczami.
Powrót do domu pociągiem, na szczęście zaplanowany z dworca Kraków-Płaszów, bo ilość chętnych do jazdy była znaczna, a na Głównym mielibyśmy spory problem, by w ogóle wsiąść do pociągu. W drodze na dworzec ostatnia tego dnia guma, tym razem Jarka, który ostatnie metry w Krakowie zmuszony był na prowadzenie roweru. Naprawiał już w pociągu.
Na sam koniec wizyta u Andrzej w celu podsumowania wyjazdu. Ja mam nadzieję, że na kolejny wyjazd do Krakowa nie będę czekał tyle co na dzisiejszy.
Nikomu wcześniej nic nie obiecując zameldowałem się na miejscu zbiórki. W sumie było nas 11. Od samego początku zapowiadał się bardzo miły wyjazd, wspomagany przez bardzo ładną pogodę oraz zapowiedź ciekawej trasy zaproponowanej przez michailla.
Pierwsza część trasy standardowa, asfaltem przez Poraj, Myszków, Zawiercie i Ogrodzieniec w kierunku Kluczy oraz Olkusza. Tuż przed podjazdem do Olkusza odbijamy jednak ze znanej mi drogi i terenowo kręcimy w kierunku Rabsztyna, gdzie mieliśmy sobie zrobić pierwszą poważną przerwę. Przerwę zafundowaną miałem jednak trochę wcześniej, bo krótko po wjechaniu w teren złapałem swojego pierwszego kapcia. Szybkie klejenie, niezbędna ilość powietrza w dętkę i pojechaliśmy w kierunku zaplanowanego miejsca postoju.
Po wizycie w Rabsztynie udaliśmy się w kierunku Olkusza i Krzeszowic. Po drodze zaliczyłem swojego drugiego i na szczęście ostatniego (mojego) kapcia. Ani dziury, ani przyczyny nie udało się ustalić, nową dętkę dostałem od Stin'a i pojechaliśmy dalej.
Niestety nie był to koniec dzisiejszych defektów, kolejny kapeć należał do Pitera. Za Krzeszowicami kolejny dłuższy postój na uzupełnienie energii, po wszystkim ruszamy i kolejny kapeć, tym razem Stin'a, ja miałem Jego dętkę, a On sam musiał kleić u siebie.
Do Krakowa udało się już dojechać bez niespodzianek, wjechaliśmy od strony Bielan spokojnie tocząc się wzdłuż Wisły, mijając po drodze niesamowitą (jak na nasze warunki) ilość Rowerzystów.
Resztę dnia spędziliśmy w okolicach Wawelu delektując się miejscowym klimatem i innymi rzeczami.
Powrót do domu pociągiem, na szczęście zaplanowany z dworca Kraków-Płaszów, bo ilość chętnych do jazdy była znaczna, a na Głównym mielibyśmy spory problem, by w ogóle wsiąść do pociągu. W drodze na dworzec ostatnia tego dnia guma, tym razem Jarka, który ostatnie metry w Krakowie zmuszony był na prowadzenie roweru. Naprawiał już w pociągu.
Na sam koniec wizyta u Andrzej w celu podsumowania wyjazdu. Ja mam nadzieję, że na kolejny wyjazd do Krakowa nie będę czekał tyle co na dzisiejszy.
Niedziela, 7 sierpnia 2011
Kategoria Specjalne, Z Ekipą
km: | 31.55 | km teren: | 3.00 |
czas: | 01:12 | km/h: | 26.29 |
Dzisiaj rano szybka modyfikacja ogumienia, z uwagi na charakter dzisiejszego wyjazdu niebyt dobrym pomysłem było by stawić się na miejscu zbiórki na slickach 1,5 cala. Założyłem to co znalazłem, ale przynajmniej nadającego się w teren. Bardzo dobrze, bo na miejscu zbiórki zjawili się Roland oraz Jajo - na szosówkach.
Sporą ekipą ruszyliśmy asfaltem w kierunku Olsztyna.
Na miejscu spotkaliśmy grupę szosowców, ale byli to dopiero pierwsi z docierających do Leśnego w Olsztynie. Z czasem docierali kolejni, a pod leśnym tworzył się konkretny park maszyn.
Jednocześnie zbierała się też nasza ekipa, choć niektórzy dotarli na czterech zamiast na dwóch kołach. Kiedy wszyscy dotarli na miejsce głos zabrał Jeziu, który wpadł na rewelacyjny pomysł i doprowadził do jego realizacji. Dzięki Niemu Poisonek otrzymał nowy trykot oraz żółtą koszulkę lidera, na której wszyscy współodpowiedzialni złożyliśmy swoje podpisy.
Niestety z racji trochę napiętego grafiku nie mogłem zostać dłużej z Ekipą, musiałem wcześniej wrócić do domu. Nieznaczna ilość terenu w drodze powrotnej pozwoliła mi się przekonać, że opon nie zmieniałem na darmo ...
Sporą ekipą ruszyliśmy asfaltem w kierunku Olsztyna.
Na miejscu spotkaliśmy grupę szosowców, ale byli to dopiero pierwsi z docierających do Leśnego w Olsztynie. Z czasem docierali kolejni, a pod leśnym tworzył się konkretny park maszyn.
Jednocześnie zbierała się też nasza ekipa, choć niektórzy dotarli na czterech zamiast na dwóch kołach. Kiedy wszyscy dotarli na miejsce głos zabrał Jeziu, który wpadł na rewelacyjny pomysł i doprowadził do jego realizacji. Dzięki Niemu Poisonek otrzymał nowy trykot oraz żółtą koszulkę lidera, na której wszyscy współodpowiedzialni złożyliśmy swoje podpisy.
Niestety z racji trochę napiętego grafiku nie mogłem zostać dłużej z Ekipą, musiałem wcześniej wrócić do domu. Nieznaczna ilość terenu w drodze powrotnej pozwoliła mi się przekonać, że opon nie zmieniałem na darmo ...
Piątek, 29 lipca 2011
Kategoria Masa Krytyczna, Z Ekipą
km: | 25.92 | km teren: | 0.00 |
czas: | 02:01 | km/h: | 12.85 |
W porównaniu do wczorajszego kręcenia dzisiaj można powiedzieć, że w ogóle się nie przemieszczałem. Co ciekawe, takie tempo męczy znacznie bardziej niż wykręcanie dobrych średnich.
Sama Masa bardzo pozytywna, nie wiem dokładnie ile było uczestników i ile bywało na poprzednich, ale dzisiaj wyglądało to naprawdę dobrze. Organizatorzy nie docenili Łódzkich rowerzystów i szprychówek zabrakło. Dla mnie starczyło, co ciekawe nie tylko szprychówek ale i prezentów z okazji Urodzin Łodzi:
Sama szprychówka też nawiązywała do lokalnego święta:
Sama Masa bardzo pozytywna, nie wiem dokładnie ile było uczestników i ile bywało na poprzednich, ale dzisiaj wyglądało to naprawdę dobrze. Organizatorzy nie docenili Łódzkich rowerzystów i szprychówek zabrakło. Dla mnie starczyło, co ciekawe nie tylko szprychówek ale i prezentów z okazji Urodzin Łodzi:
Sama szprychówka też nawiązywała do lokalnego święta:
Wtorek, 26 lipca 2011
Kategoria Z Ekipą
km: | 67.13 | km teren: | 0.00 |
czas: | 02:26 | km/h: | 27.59 |
Jeszcze w pracy próbował się do mnie dodzwonić Raven, rozmawiać nie było jak ale jakoś wiedziałem w jakiej sprawie dzwoni. Kiedy udało się wyjść do domu telefon i wyjazd umówiony. Raven, choć "miejscowy" nie miał pomysłu na trasę więc zrealizowaliśmy moją propozycję, której zresztą nie udało mi się wprowadzić w życie przez wspaniałą lipcopadową pogodę.
Znowu wyruszyliśmy dość późno więc nie było szansy na dłuższą przejażdżkę. Sama pętla, na którą wyruszyliśmy wiodła z Łodzi przez Zgierz, Stryków, Brzeiny i z powrotem do Łodzi. Tuż przed na moje słowa wracamy na 9:00, Raven stwiierdził, że i tak o 8:00 ma padać, cóż, życie. I fakt, po drodze trochę pokropiło, tuż przed wjazdem do Łodzi można powiedzieć, że padało, ale w centrum sucho i nikt nie słyszał o deszczu. Sama przejażdżka bardzo miła, sam asfalt a do tego w większości naprawdę dobra nawierzchnia więc tempo ciekawe i dobra średnia.
Znowu wyruszyliśmy dość późno więc nie było szansy na dłuższą przejażdżkę. Sama pętla, na którą wyruszyliśmy wiodła z Łodzi przez Zgierz, Stryków, Brzeiny i z powrotem do Łodzi. Tuż przed na moje słowa wracamy na 9:00, Raven stwiierdził, że i tak o 8:00 ma padać, cóż, życie. I fakt, po drodze trochę pokropiło, tuż przed wjazdem do Łodzi można powiedzieć, że padało, ale w centrum sucho i nikt nie słyszał o deszczu. Sama przejażdżka bardzo miła, sam asfalt a do tego w większości naprawdę dobra nawierzchnia więc tempo ciekawe i dobra średnia.
Niedziela, 24 lipca 2011
Kategoria Z Ekipą
km: | 46.92 | km teren: | 15.00 |
czas: | 02:14 | km/h: | 21.01 |
Popisów rowerowych w moim wykonaniu było już sporo, ale ostatnio przeszedłem samego siebie. Cała historia jest złożona więc po kolei. Wiedziałem, że ten weekend spędzam w domu więc powstawały też plany na rower. Chciałem przyjechać na rowerze z Łodzi, ale pogoda jaką serwuje nam lipiec nie do końca jest zdatna do takiej wycieczki. Zweryfikowałem swoje plany rowerowe i liczyłem już chociaż na niedzielny wyjazd na Kelly'sie, który stoi sobie w Częstochowie. Spakowałem najpotrzebniejsze graty: licznik, buty, rękawiczki, okulary i kask, ciuchy zapasowe mam w domu. Prognoza pogody była coraz bardziej optymistyczna więc w sobotę poszedłem podszykować rower i ... konsternacja. Zapomniałem o niedawnym defekcie wellgo i braku pedałów w Kelly'sie. szybka akcja i z ratunkiem pośpieszył Poisonek, który pożyczył mi 520'tki Shimano oraz kilka kropel zielonego Finish Line'a.
Mając gotowy rower ruszyłem na miejsce zbiórki, gdzie stawili się Poisonek, Sti i Sebik. Wspólnie trochę asfaltem, trochę terenem w kierunku Olsztyna przez Górę Ossona, Zieloną Górę, Kusięta i Góry Towarne. Na miejscu posiadówka w plenerze, czasy się zmieniają, kiedyś celem był Leśny. Powrót do domu już dość standardowy przez Skrajnicę i Hutę. Dzień pozytywny, szczególnie, że dzisiaj zaliczyłem więcej przewyższeń, niż od początku roku ...
Mając gotowy rower ruszyłem na miejsce zbiórki, gdzie stawili się Poisonek, Sti i Sebik. Wspólnie trochę asfaltem, trochę terenem w kierunku Olsztyna przez Górę Ossona, Zieloną Górę, Kusięta i Góry Towarne. Na miejscu posiadówka w plenerze, czasy się zmieniają, kiedyś celem był Leśny. Powrót do domu już dość standardowy przez Skrajnicę i Hutę. Dzień pozytywny, szczególnie, że dzisiaj zaliczyłem więcej przewyższeń, niż od początku roku ...
Piątek, 15 lipca 2011
Kategoria Z Ekipą
km: | 58.73 | km teren: | 0.00 |
czas: | 02:21 | km/h: | 24.99 |
Już w pracy Raven coś wspominał o rowerze, planów specjalnych nie miałem, ale umówić się nie udało. Po powrocie do domu kontrola pogody, bo za oknem wyglądało niezbyt ciekawie. Wszystkie serwisy twierdziły, że padać nie będzie więc szybki telefon do Mateusza i ustalenie miejsca spotkania. Z Łodzi wyjechaliśmy ok 19, jeszcze dobrze nie ruszyliśmy, a zaczęło sobie kropić. Cóż, jak już ruszyliśmy to jedziemy dalej. Z racji braku opon w teren wyboru nie było i w grę wchodził tylko asfalt. Postanowiłem pokazać Mateuszowi pętlę przez Pabianice, Konstantynów, Aleksandrów i Zgierz. W sam raz na ilość jaką dysponowaliśmy.
Kropiło tylko do Pabianic, na trasie do Konstantynowa hulał sobie wiatr, ale na wąskich oponach pomimo przeciwnego wiatru kręciło się bardzo przyjemnie. Po drodze postój w Aleksandrowie, gdzie w Biedronce uzupełniliśmy energię. Po tankowaniu i krótkiej przerwie od razu przyjemniej się kręciło, szczególnie, że na trasie Aleksandrów - Zgierz wiatr nam sprzyjał.
Po drodze jeszcze postój na kilka fotek, bo widoki były naprawdę ciekawe.
Dzisiaj ponowna wizyta w rowerowym, wczoraj czekając na opony zaopatrzyłem się w dętkę Hutchinson'a Air Light i Pompkę Zefal'a Air Profil Micro, pompka prezentuje się rewelacyjnie, ale z uwagi na jej wymiary napompowanie opony o szerokości 2.1 może stanowić wyzwanie.
Ocena wartości użytkowych i postanowiłem wybrać coś innego. Wybór padł na Zefal Cross XL:
Znacznie cięższa, ale jest siła przy pompowaniu.
Na szczęście nie musiałem weryfikować jej wartości użytkowych, mam nadzieję, że długo nie będę musiał.
Kropiło tylko do Pabianic, na trasie do Konstantynowa hulał sobie wiatr, ale na wąskich oponach pomimo przeciwnego wiatru kręciło się bardzo przyjemnie. Po drodze postój w Aleksandrowie, gdzie w Biedronce uzupełniliśmy energię. Po tankowaniu i krótkiej przerwie od razu przyjemniej się kręciło, szczególnie, że na trasie Aleksandrów - Zgierz wiatr nam sprzyjał.
Po drodze jeszcze postój na kilka fotek, bo widoki były naprawdę ciekawe.
Dzisiaj ponowna wizyta w rowerowym, wczoraj czekając na opony zaopatrzyłem się w dętkę Hutchinson'a Air Light i Pompkę Zefal'a Air Profil Micro, pompka prezentuje się rewelacyjnie, ale z uwagi na jej wymiary napompowanie opony o szerokości 2.1 może stanowić wyzwanie.
Ocena wartości użytkowych i postanowiłem wybrać coś innego. Wybór padł na Zefal Cross XL:
Znacznie cięższa, ale jest siła przy pompowaniu.
Na szczęście nie musiałem weryfikować jej wartości użytkowych, mam nadzieję, że długo nie będę musiał.
Czwartek, 30 czerwca 2011
Kategoria Z Ekipą
km: | 30.98 | km teren: | 15.00 |
czas: | 01:26 | km/h: | 21.61 |
Dzień miał wyglądać znacznie inaczej, więcej roweru, ale wyszło jak wyszło i udało się tylko późnym popołudniem wyskoczyć do Łagiewnik. Dzisiaj w towarzystwie Ravena, jak zwykle niebieskim szlakiem, dzisiaj trochę więcej terenu.
Wtorek, 21 czerwca 2011
Kategoria Z Ekipą
km: | 38.17 | km teren: | 15.00 |
czas: | 01:44 | km/h: | 22.02 |
Stało się, rama przyjechała w czwartek, cały weekend zajęty więc udało mi się znaleźć czas dopiero w niedzielę w nocy. Rower stanął na własnych kołach. Wczoraj cały dzień w pracy więc o jeździe nie było mowy. Okazja pojawiła się dzisiaj.
Po pracy szybka decyzja i mam dołączyć do ekipy kręcącej się gdzieś w okolicach Łagiwenik. Spotkanie z Celinką, Ravenem i Inimicusem wymiana zdań i opinii (pozytywnych) na temat mojego nowego sprzętu i jazda w las. Irma i Kuba musieli wracać więc do lasu pokręciliśmy razem z Mateuszem. Okazało się, że w płaskiej Łodzi da się znaleźć ciekawe miejsca, o konkretnych podjazdach można pomarzyć, ale ciekawe ścieżki się trafiają.
Pierwsze wrażenia z jazdy bardzo pozytywne, wprawdzie tuż po wyjeździe jeszcze drobne regulacje i korekta ustawienia siedzenia, ale to norma. Nareszcie jazda w błogiej ciszy, tego mi trzeba. Rama znacznie sztywniejsza od poprzednich, przy tym sporo lżejsza, ogólnie teraz strasznie ciąży przód ...
Nowy sprzęcik:
Po pracy szybka decyzja i mam dołączyć do ekipy kręcącej się gdzieś w okolicach Łagiwenik. Spotkanie z Celinką, Ravenem i Inimicusem wymiana zdań i opinii (pozytywnych) na temat mojego nowego sprzętu i jazda w las. Irma i Kuba musieli wracać więc do lasu pokręciliśmy razem z Mateuszem. Okazało się, że w płaskiej Łodzi da się znaleźć ciekawe miejsca, o konkretnych podjazdach można pomarzyć, ale ciekawe ścieżki się trafiają.
Pierwsze wrażenia z jazdy bardzo pozytywne, wprawdzie tuż po wyjeździe jeszcze drobne regulacje i korekta ustawienia siedzenia, ale to norma. Nareszcie jazda w błogiej ciszy, tego mi trzeba. Rama znacznie sztywniejsza od poprzednich, przy tym sporo lżejsza, ogólnie teraz strasznie ciąży przód ...
Nowy sprzęcik:
Środa, 15 czerwca 2011
Kategoria Nocna Jazda, Z Ekipą
km: | 35.49 | km teren: | 10.00 |
czas: | 01:55 | km/h: | 18.52 |
Spontaniczny, popołudniowo – wieczorny wyjazd w towarzystwie Irminy i Mateusza. Na początek wizyta w parku na Zdrowiu, a następnie pojechaliśmy do Łagiewnik. Na miejscu dobrze znana pętla niebieskim szlakiem. Już wjeżdżając do lasu było praktycznie ciemno, a najciekawsze odcinki przejechaliśmy w totalnych ciemnościach. Na sam koniec wizyty w lesie omal nie spotkaliśmy chyba dość sporego stada dzików. Widać ich nie było, ale hałasu zrobiły sporo. Zgasiliśmy więc światła i najciszej jak się dało przejechaliśmy obok nich. Konfrontacji na szczęście nie było.
Poniedziałek, 30 maja 2011
Kategoria Nocna Jazda, Z Ekipą
km: | 47.98 | km teren: | 20.00 |
czas: | 02:18 | km/h: | 20.86 |
Nocny wypad po pracy w towarzystwie Izki, Siwego i Ravena. W pracy rzuciłem hasło nocnej przejażdżki, organizację miał ogarnąć Mateusz, w końcu to Jego tereny i powinien znać ciekawe trasy. Organizację wziął sobie za punkt honoru i wyruszyliśmy z Izką i Siwym, którzy akurat odwiedzili Deca i dali się zaprosić na wyjazd. Do tego jeszcze zorganizowali trasę i poprowadzili nas po okolicach Zgierza. Kolejny raz nie za bardzo wiedziałem, gdzie jestem, ale to jest najlepsze w rowerowaniu - poznawanie nowych miejsc.
Z grubsza trasa wyglądała następująco, start z Łodzi asfaltem w kierunku Zgierza, na miejscu mała zamota z miejscem spotkania i już we czwórkę ruszyliśmy na nocną jazdę po lesie. Kierunek Grotniki, ale co gdzie i jak to nie wiedziałem, zresztą dalej nie wiem. Trasy w lesie znacznie ciekawsze niż w Łagiewnikach, jakoś bardziej podobne do tych moich na Jurze, więcej piachu i gałęzi jak w domu.
Ostatnio potwierdziła się diagnoza dotycząca Context'a i zapadła decyzja, będzie nowy flagowiec, szukam ramy !
Z grubsza trasa wyglądała następująco, start z Łodzi asfaltem w kierunku Zgierza, na miejscu mała zamota z miejscem spotkania i już we czwórkę ruszyliśmy na nocną jazdę po lesie. Kierunek Grotniki, ale co gdzie i jak to nie wiedziałem, zresztą dalej nie wiem. Trasy w lesie znacznie ciekawsze niż w Łagiewnikach, jakoś bardziej podobne do tych moich na Jurze, więcej piachu i gałęzi jak w domu.
Ostatnio potwierdziła się diagnoza dotycząca Context'a i zapadła decyzja, będzie nowy flagowiec, szukam ramy !