Wpisy archiwalne w kategorii
Z Ekipą
Dystans całkowity: | 8281.31 km (w terenie 1426.00 km; 17.22%) |
Czas w ruchu: | 382:12 |
Średnia prędkość: | 21.60 km/h |
Maksymalna prędkość: | 69.80 km/h |
Suma podjazdów: | 6000 m |
Maks. tętno maksymalne: | 223 (114 %) |
Maks. tętno średnie: | 162 (83 %) |
Suma kalorii: | 107414 kcal |
Liczba aktywności: | 143 |
Średnio na aktywność: | 58.32 km i 2h 41m |
Więcej statystyk |
Czwartek, 26 maja 2011
Kategoria >100, Nocna Jazda, Solo, Z Ekipą
km: | 100.28 | km teren: | 10.00 |
czas: | 04:16 | km/h: | 23.50 |
Wygląda na to, że wracam do grona normalnych ludzi, kiedy czas pozwala siadam na rower. Nie ma się co czarować, nie będę miał go tyle co kiedyś, ale liczę na to, że przynajmniej ten co mam ud się wykorzystać pożytecznie.
Kolejny raz w dniu wolnym rower pojawił się w centrum zainteresowania. Tym razem wstałem wcześniej niż ostatnio, lekkie śniadanie i o godz 10:00 już kręciłem. Dość zaskoczyły mnie warunki, było chłodno, a uczucie to jeszcze potęgował dość sliny wiatr. Obrałem kierunek ten co ostatnio, czyli Pabianie, tym razem jednak zmiana, pojechałem dalej na południowy zachód, a celem wycieczki był Łask, cały czas asfaltem wzdłuż dość ruchliwej drogi, do tego z przeciwnym wiatrem. Na miejscu nadzieja na kilka fotek, ale nic ciekawego znaleźć się nie udało. Ruszyłem w drogę powrotną, tą samą trasą, ale ze sprzyjającym wiatrem. Po drodze ciekawa ekspozycja na terenie zakładu produkującego odzież BHP, miło, bo było otwarte i udało się zrobić kilka zdjęć.
W sumie z wyjazdu wyszło ok 75 km, myślałem, że to tyle, ale zajrzałem na chwilę do pracy, tam padła propozycja wieczornego wyjazdu, stwierdziłem ok.
Ok 20 spotkanie z Celinką i Raven'em, który poprowadził nas na pobliski poligon, a w zasadzie jego pozostałości, na miejscu pokręciliśmy się chwilę w poszukiwaniu miejscówki na ognisko. Oj dawno, już nie było okazji posiedzieć przy ogniu, bardzo miło spędzony wieczór, na koniec jeszcze chwila po Łodzi i udało się dokręcić do pierwszej tegorocznej setki. Oby nie ostatniej ...
Ostatnio z Częstochowy dotarła miła wiadomość, będzie nowy flagowiec, jak będę znał szczegóły ustali się na czym dokładnie będę śmigał, czy znowu Author, czy może coś innego. Dotarły też nowe zabawki, kredki, grzechotka i coś jeszcze ... niespodzianka.
Kolejny raz w dniu wolnym rower pojawił się w centrum zainteresowania. Tym razem wstałem wcześniej niż ostatnio, lekkie śniadanie i o godz 10:00 już kręciłem. Dość zaskoczyły mnie warunki, było chłodno, a uczucie to jeszcze potęgował dość sliny wiatr. Obrałem kierunek ten co ostatnio, czyli Pabianie, tym razem jednak zmiana, pojechałem dalej na południowy zachód, a celem wycieczki był Łask, cały czas asfaltem wzdłuż dość ruchliwej drogi, do tego z przeciwnym wiatrem. Na miejscu nadzieja na kilka fotek, ale nic ciekawego znaleźć się nie udało. Ruszyłem w drogę powrotną, tą samą trasą, ale ze sprzyjającym wiatrem. Po drodze ciekawa ekspozycja na terenie zakładu produkującego odzież BHP, miło, bo było otwarte i udało się zrobić kilka zdjęć.
W sumie z wyjazdu wyszło ok 75 km, myślałem, że to tyle, ale zajrzałem na chwilę do pracy, tam padła propozycja wieczornego wyjazdu, stwierdziłem ok.
Ok 20 spotkanie z Celinką i Raven'em, który poprowadził nas na pobliski poligon, a w zasadzie jego pozostałości, na miejscu pokręciliśmy się chwilę w poszukiwaniu miejscówki na ognisko. Oj dawno, już nie było okazji posiedzieć przy ogniu, bardzo miło spędzony wieczór, na koniec jeszcze chwila po Łodzi i udało się dokręcić do pierwszej tegorocznej setki. Oby nie ostatniej ...
Ostatnio z Częstochowy dotarła miła wiadomość, będzie nowy flagowiec, jak będę znał szczegóły ustali się na czym dokładnie będę śmigał, czy znowu Author, czy może coś innego. Dotarły też nowe zabawki, kredki, grzechotka i coś jeszcze ... niespodzianka.
Czwartek, 12 maja 2011
Kategoria Nocna Jazda, Z Ekipą
km: | 32.42 | km teren: | 10.00 |
czas: | 01:59 | km/h: | 16.35 |
Niezwykle szczęśliwy wieczorny wypad rowerowy. Zaczęło się już prawie od samego początku, owszem tuż po wyjeździe było bardzo miło. Podczas ostatniej wizyty w domu zostawiłem ramę Context'a, którą podejrzewam o trzeszczenie i zabrałem do Łodzi Kelly'sa. Fakt, trochę już zajechany, ale jaki luksus, kiedy podczas jazdy cisza ... może nie zupełna z racji luzu na ośkach w zajechanych zatrzaskach Wellgo, ale o nich później.
Tak więc po kolei, na pierwszych kilometrach od wyjazdu jadąc razem z Celinką i Ravenem całą szerokością ścieżki i chodnika napotkaliśmy na pieszych (skąd się wzięli na chodniku nie wiem ?), Celinka i Raven grzecznie zjechali na ścieżkę, natomiast ja w "teren", zjechałem z chodnika i pognałem w prost w kierunku czekającego na mnie wykopu, kiedy go zauważyłem zdążyłem tylko krzyknąć i po hamplach, przedni zadziałał rewelacyjnie więc rower zatrzymał się tuż przed dziurą, a ja wykonując klasyczne OTB zmierzałem wprost do metrowego wykopu. Udało się jakoś rozłożyć ręce więc wylądowałem nad, a nie wewnątrz wykopu. Całego zdarzenia, jednak nie zaliczam do pechowych, nic się nie stało i było dość śmiesznie, wrażenia pozytywne.
Pojechaliśmy dalej, w kierunku lasu Łagiewnickiego pośmigać w terenie w totalnych ciemnościach. Krótko po wjechaniu do lasu okazało się, że mam spore problemy z wpięciem prawego buta, po wielu próbach w końcu się udało, ale po każdym wypięciu historia była identyczna. Podczas postoju, kiedy rzuciłem trochę światła na zatrzask okazało się, że ułamałem kawałek zatrzasku, więc jedna strona wyłączona, ogólnie Wellgo umarły ...
Jazda już nie tak komfortowa, bo za każdym razem musiałem szukać tej sprawnej strony, co w ciemnościach najłatwiejsze nie jest, ale co tam, jazda po lesie w nocy to jest to coś, szczególnie na relatywnie wąskich ścieżkach.
Raven poprowadził nas po dość ciekawych miejscach i ścieżkach, aż sam zgubił drogę, nie tak do końca, ale trzeba było wyjechać z lasu na asfalt. Po krótkiej chwili zaczęło się dziwnie jechać, no tak powietrza z przodu było coraz mniej. Normalnie to nie problem, chyba, że jest godzina 12:00, jest się na zadupiu, a nikt nie pomyślał, by zabrać ze sobą pompkę ... . Ja miałem łatki, Raven nawet dętkę, ale nadmuchać to bym musiał chyba ustami. Do Łodzi doczłapałem się już na oponie, w zasadzie to jechałem tak przez ok. 10 km, po prostu bajka. Na koniec, "jakby tego było mało, k... się rozpadało". Mijając stację już nawet nie myślałem, żeby coś kombinować z dętką, bo po tylu kilometrach wątpiłem by było co kleić, ale podjechałem do kompresora. Mocno się zdziwiłem, kiedy podczas pompowania nawet nie było słychać syczenia powietrza, koło udało się napompować ?! i już w normalnym tempie wróciłem do domu, na miejscu wylałem wodę z butów i pod prysznic ... .
A wellgo prezentują się następująco:
Tak więc po kolei, na pierwszych kilometrach od wyjazdu jadąc razem z Celinką i Ravenem całą szerokością ścieżki i chodnika napotkaliśmy na pieszych (skąd się wzięli na chodniku nie wiem ?), Celinka i Raven grzecznie zjechali na ścieżkę, natomiast ja w "teren", zjechałem z chodnika i pognałem w prost w kierunku czekającego na mnie wykopu, kiedy go zauważyłem zdążyłem tylko krzyknąć i po hamplach, przedni zadziałał rewelacyjnie więc rower zatrzymał się tuż przed dziurą, a ja wykonując klasyczne OTB zmierzałem wprost do metrowego wykopu. Udało się jakoś rozłożyć ręce więc wylądowałem nad, a nie wewnątrz wykopu. Całego zdarzenia, jednak nie zaliczam do pechowych, nic się nie stało i było dość śmiesznie, wrażenia pozytywne.
Pojechaliśmy dalej, w kierunku lasu Łagiewnickiego pośmigać w terenie w totalnych ciemnościach. Krótko po wjechaniu do lasu okazało się, że mam spore problemy z wpięciem prawego buta, po wielu próbach w końcu się udało, ale po każdym wypięciu historia była identyczna. Podczas postoju, kiedy rzuciłem trochę światła na zatrzask okazało się, że ułamałem kawałek zatrzasku, więc jedna strona wyłączona, ogólnie Wellgo umarły ...
Jazda już nie tak komfortowa, bo za każdym razem musiałem szukać tej sprawnej strony, co w ciemnościach najłatwiejsze nie jest, ale co tam, jazda po lesie w nocy to jest to coś, szczególnie na relatywnie wąskich ścieżkach.
Raven poprowadził nas po dość ciekawych miejscach i ścieżkach, aż sam zgubił drogę, nie tak do końca, ale trzeba było wyjechać z lasu na asfalt. Po krótkiej chwili zaczęło się dziwnie jechać, no tak powietrza z przodu było coraz mniej. Normalnie to nie problem, chyba, że jest godzina 12:00, jest się na zadupiu, a nikt nie pomyślał, by zabrać ze sobą pompkę ... . Ja miałem łatki, Raven nawet dętkę, ale nadmuchać to bym musiał chyba ustami. Do Łodzi doczłapałem się już na oponie, w zasadzie to jechałem tak przez ok. 10 km, po prostu bajka. Na koniec, "jakby tego było mało, k... się rozpadało". Mijając stację już nawet nie myślałem, żeby coś kombinować z dętką, bo po tylu kilometrach wątpiłem by było co kleić, ale podjechałem do kompresora. Mocno się zdziwiłem, kiedy podczas pompowania nawet nie było słychać syczenia powietrza, koło udało się napompować ?! i już w normalnym tempie wróciłem do domu, na miejscu wylałem wodę z butów i pod prysznic ... .
A wellgo prezentują się następująco:
Niedziela, 17 kwietnia 2011
Kategoria Nocna Jazda, Z Ekipą
km: | 18.54 | km teren: | 0.00 |
czas: | 01:04 | km/h: | 17.38 |
Po pracy postawiłem na relaks, razem z Celinką i Ravenem pojechaliśmy powłóczyć się trochę po Łodzi. Miał być relaks, a było sporo nerwów bo rower wydaje dziwne odgłosy coraz intensywniej. Po prostu masakra jakaś, najgorsze, że nie mam pojęcia skąd dobywają się te dziwne odgłosy. Coś czuję, że będzie trzeba rozłożyć co do śrubki, zobaczymy, czy pomoże. Póki co hałas odbiera całą przyjemność z jazdy.
Samej jazdy, też bez szału, na początku Manufaktura, później Radegast i powrót do domu, z drodze powrotnej jeszcze o mały włos było by słabo, bo jakiś idiota wyjechał mi prosto z bocznej uliczki.
Samej jazdy, też bez szału, na początku Manufaktura, później Radegast i powrót do domu, z drodze powrotnej jeszcze o mały włos było by słabo, bo jakiś idiota wyjechał mi prosto z bocznej uliczki.
Niedziela, 23 maja 2010
Kategoria Z Ekipą
km: | 54.10 | km teren: | 5.00 |
czas: | 01:59 | km/h: | 27.28 |
Wspólny wyjazd wraz z Arkiem i Robertem. Najpierw przez tereny Huty, Srocko, Brzyszów i Kusięta do Olsztyna. Posiadówka w Leśnym i dalej w kierunku Poraja przez Biskupice i Choroń. Powrót do domu przez Osiny, Poczesną i Korwinów.
Cały dzień zbierało się na deszcz, byłem niemal pewien, że nas zmoczy, jednak obyło się bez opadów. Ostatnio dziwne, biorąc pod uwagę pogodę panującą w poprzednich dniach.
Cały dzień zbierało się na deszcz, byłem niemal pewien, że nas zmoczy, jednak obyło się bez opadów. Ostatnio dziwne, biorąc pod uwagę pogodę panującą w poprzednich dniach.
Piątek, 30 kwietnia 2010
Kategoria Masa Krytyczna, Z Ekipą
km: | 18.40 | km teren: | 0.00 |
czas: | 00:51 | km/h: | 21.65 |
Jubileuszowa 50 Częstochowska Masa Krytyczna. Nie mogłem się na niej nie zjawić, choć łatwo nie było. Od pewnego czasu mieszkam poza Częstochową i dotarcie na Masę wymaga więcej czasu i planowania. Cóż, nie udało się wrócić do domu na czas więc i na Masę się spóźniłem. Najważniejsze jednak, że udało się w ogóle dotrzeć.
Na Masie było 315 rowerzystek i rowerzystów oraz rolkarzy, do tego jeden pies. Pogoda dopisała i całość udała się naprawdę dobrze. Jestem pod dużym wrażeniem organizacji i wielkie podziękowania dla wszystkich zaangażowanych w jej organizację.
Szprychówka z Jubileuszowej Masy:
Na Masie było 315 rowerzystek i rowerzystów oraz rolkarzy, do tego jeden pies. Pogoda dopisała i całość udała się naprawdę dobrze. Jestem pod dużym wrażeniem organizacji i wielkie podziękowania dla wszystkich zaangażowanych w jej organizację.
Szprychówka z Jubileuszowej Masy:
Piątek, 26 marca 2010
Kategoria >100, Masa Krytyczna, Nocna Jazda, Solo, Z Ekipą
km: | 101.50 | km teren: | 3.00 |
czas: | 04:27 | km/h: | 22.81 |
Podobno ostatni dzień tak ładnej pogody, szkoda było go nie wykorzystać. Rano zajęty więc nic się nie udało ale w planach była wizyta na Masie Krytycznej.
Z domu ruszyłem się dwie godziny wcześniej by pojechać coś więcej. Wybór padł na asfaltową pętlę przez Poczesną, Poraj, Choroń, Biskupice i Olsztyn. Wszystko w zasadzie byłoby ok, ale źle sobie obliczyłem czas i w Choroniu zorientowałem się, że w zasadzie to nie zdążę na Masę. Dodatkowo jeszcze musiałem podjechać do domu przebrać i zabrać oświetlenie. Tak więc sprintem przez ponad 20 km do domu, szybka akcja i znowu sprint na miejsce spotkania. O dziwo spóźniłem się tylko 5 minut, wszyscy czekali ;).
Następnie wspólny przejazd, wreszcie w tempie masowym, praktycznie nie przekraczaliśmy 9 km/h, co w przypadku Częstochowskiej Masy stanowi naprawdę sukces. Drugim sukcesem była frekwencja, bo stawiło się 150 rowerzystów i rolkarzy.
Po wszystkim tradycyjnie jeszcze wspólny wyjazd i tak w sześcioosobowym składzie udaliśmy się do Olsztyna. W drodze do domu jeszcze dodatkowa pętla, bo setka w zasięgu i trzeba było skorzystać.
Na koniec szprychówka z dzisiejszej Masy:
Z domu ruszyłem się dwie godziny wcześniej by pojechać coś więcej. Wybór padł na asfaltową pętlę przez Poczesną, Poraj, Choroń, Biskupice i Olsztyn. Wszystko w zasadzie byłoby ok, ale źle sobie obliczyłem czas i w Choroniu zorientowałem się, że w zasadzie to nie zdążę na Masę. Dodatkowo jeszcze musiałem podjechać do domu przebrać i zabrać oświetlenie. Tak więc sprintem przez ponad 20 km do domu, szybka akcja i znowu sprint na miejsce spotkania. O dziwo spóźniłem się tylko 5 minut, wszyscy czekali ;).
Następnie wspólny przejazd, wreszcie w tempie masowym, praktycznie nie przekraczaliśmy 9 km/h, co w przypadku Częstochowskiej Masy stanowi naprawdę sukces. Drugim sukcesem była frekwencja, bo stawiło się 150 rowerzystów i rolkarzy.
Po wszystkim tradycyjnie jeszcze wspólny wyjazd i tak w sześcioosobowym składzie udaliśmy się do Olsztyna. W drodze do domu jeszcze dodatkowa pętla, bo setka w zasięgu i trzeba było skorzystać.
Na koniec szprychówka z dzisiejszej Masy:
Piątek, 27 listopada 2009
Kategoria Masa Krytyczna, Z Ekipą
km: | 21.14 | km teren: | 0.00 |
czas: | 01:10 | km/h: | 18.12 |
Dzisiaj wypuścili mnie wcześniej abym zdążył na Masę, udało się. Spotkanie z ekipą na Placu Biegańskiego tuż po 18 i wspólny przejazd ulicami Częstochowy. Dzisiaj w Masie po raz pierwszy wzięła udział niedawno nabyta riksza. Wszystko dzięki staraniom Janka i kilku innych osób. Całość prezentuje się świetnie, trzeba przyznać, że Masa w Częstochowie dobrze się rozwija, miejmy nadzieję, że będzie tak dalej.
Po wszystkim jeszcze wypad z ekipą do Andrzeja, jak prawie zawsze.
A to pamiątka z dzisiejszej imprezy:
Po wszystkim jeszcze wypad z ekipą do Andrzeja, jak prawie zawsze.
A to pamiątka z dzisiejszej imprezy:
Niedziela, 15 listopada 2009
Kategoria Solo, >100, Nocna Jazda, Z Ekipą
km: | 104.96 | km teren: | 3.00 |
czas: | 04:20 | km/h: | 24.22 |
Dzisiejsza aura wbrew zapowiedziom ze środka tygodnia okazała się bardzo ładna. Jeszcze w piątek w prognozach wisiał deszcz na niedzielę, ale na szczęście uległy one zmianie i co najważniejsze nie odstawały od pogody.
Nigdzie się nie śpiesząc z domu wyruszyłem tuż przed południem, w planach była niezbyt długa przejażdżka. Trasa, praktycznie cała asfaltowa, początkowo do Olsztyna przez Kusięta, następnie Biskupie z blatu i zjazd w kierunku Zrębic, przez Zrębice i Przymiłowice z powrotem do Olsztyna. Wizyta na zamku, z objazdem i podjazdem, po czym powrót przez Kusięta do domu.
Po południu sms od Poisonka i mało myśląc znowu miałem zaplanowany rower. Trasa i scenariusz podobny jak wczoraj, z tą różnicą, że powrót do domu bardziej na około.
Razem trochę się tego dzisiaj uzbierało.
Nigdzie się nie śpiesząc z domu wyruszyłem tuż przed południem, w planach była niezbyt długa przejażdżka. Trasa, praktycznie cała asfaltowa, początkowo do Olsztyna przez Kusięta, następnie Biskupie z blatu i zjazd w kierunku Zrębic, przez Zrębice i Przymiłowice z powrotem do Olsztyna. Wizyta na zamku, z objazdem i podjazdem, po czym powrót przez Kusięta do domu.
Po południu sms od Poisonka i mało myśląc znowu miałem zaplanowany rower. Trasa i scenariusz podobny jak wczoraj, z tą różnicą, że powrót do domu bardziej na około.
Razem trochę się tego dzisiaj uzbierało.
Sobota, 14 listopada 2009
Kategoria Z Ekipą, Nocna Jazda
km: | 40.68 | km teren: | 0.00 |
czas: | 01:55 | km/h: | 21.22 |
Po południowo - wieczorna przejażdżka razem z Poisonkiem i Sti. Całość asfaltowo, w obie strony przez Kusięta. W połowie drogi posiadówka w leśnym. Z racji pory roku całość po zmroku.
Niedziela, 8 listopada 2009
Kategoria Nocna Jazda, Z Ekipą
km: | 33.56 | km teren: | 1.00 |
czas: | 01:40 | km/h: | 20.14 |
Popołudniowo - wieczorny wyjazd razem z Poisonkiem w kierunku Olsztyna. Jeszcze przed osiągnięciem obranego celu wspomniana niespodzianka w postaci deszczu. Miała być posiadówka w leśnym, a był od razu powrót. Chociaż nie lubię deszczu, dzisiaj jakoś w ogóle mi nie przeszkadzał, jechało się całkiem fajnie nie przejmując się tym, że w około mokro. Najważniejsze, że znalazła się chwila na rower i udało się pokręcić.