szczepan

szczepan z miasteczka: Wrocław
Cyferki:
wykręcone:28536.79
poza asfaltem:4231.18
w czasie:52d 07h 18m
moja średnia:22.74 km/h

Obecnie

baton rowerowy bikestats.pl

2016

button stats bikestats.pl

2015

button stats bikestats.pl

2014

button stats bikestats.pl

2013

button stats bikestats.pl

2012

button stats bikestats.pl

2011

button stats bikestats.pl

2010

button stats bikestats.pl

2009

button stats bikestats.pl

2008

button stats bikestats.pl

Znajomi

Linki

Stare, dobre czasy ...

Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2012

Dystans całkowity:167.95 km (w terenie 40.00 km; 23.82%)
Czas w ruchu:08:43
Średnia prędkość:19.27 km/h
Maksymalna prędkość:59.35 km/h
Maks. tętno maksymalne:187 (96 %)
Maks. tętno średnie:135 (69 %)
Suma kalorii:5478 kcal
Liczba aktywności:4
Średnio na aktywność:41.99 km i 2h 10m
Więcej statystyk
Piątek, 25 maja 2012
km:33.15km teren:0.00
czas:02:13km/h:14.95
Kategoria Masa Krytyczna
Po pracy spokojnie do domu, szybkie obliczenie czasu, jakiego potrzebuję, by dotrzeć na Rynek i przygotowanie do wyjazdu. Tuż przed wyjazdem konsternacja, z tyłu brak powietrza. Szybki Pit Stop, klejenie i sprint na Rynek. O dziwo mimo o ponad połowę skróconego czasu na miejsce dotarłem tylko z 3 minutowym poślizgiem. Na szczęście sama Masa miał poślizg znacznie większy.
Zakup szprychówki:


i cały peleton ruszył w miasto. Kierunek Nowa Huta.
Trasa dość długa, momentami miałem wrażenie, że może zbyt długa.



Powrót na Rynek, gdzie jeszcze otrzymaliśmy miły akcent rowerowy:



Na koniec znowu sprint, ale średniej uratować się nie dało ...
Czwartek, 24 maja 2012
km:25.03km teren:10.00
czas:01:10km/h:21.45
Kategoria Solo
Późnym popołudniem szybka przejażdżka w poszukiwaniu Zakrzówka. Tym razem wyposażony w mapę postanowiłem dotrzeć do celu. Tym razem bez pudła dotarłem do celu, na miejscu kilka fotek i objazd dookoła kamieniołomu. Świetne, techniczne ścieżki. Na pewno tam wrócę.



Niedziela, 20 maja 2012
km:63.40km teren:15.00
czas:03:09km/h:20.13
Kategoria Solo
Wolna, słoneczna niedziela. Na początek wizyta w sklepie i zakup nowego gadżetu:



Szybkie ustalenie trasy, bo cel wymyśliłem wcześniej. Niestety spora część asfaltem, najpierw przez Kraków do Zielonek i przez Giebułtów do Ojcowskiego Parku Narodowego. Na miejscu przez Bramę Krakowską niebieskim pieszym wjechałem wgłąb Parku. Szybko zamiast jazdy teren zafundował mi trochę chodzenia, ale widoki bezcenne.







Na sam koniec wizyta pod Grotą Łokietka i powrót niebieskim do Bramy Krakowskiej.
Do Krakowa dotarłem tą samą drogą, na miejscu jeszcze wizyta na rynku, gdzie otrzymałem miły upominek poprawiający humor.

Czwartek, 3 maja 2012
km:46.37km teren:15.00
czas:02:11km/h:21.24
Kategoria Solo
Korzystając z pięknej pogody postanowiłem zobaczyć trochę Krakowa. Na początek wzdłuż Wisły w kierunku toru kajakowego i węzła autostrady. Budujące jak wielu rowerzystów spotkałem po drodze, miejscami na ścieżce wzdłuż Wisły panował spory tłok. W zasadzie nie ma się czemu dziwić, bo ścieżka jest dobrym miejscem na przejażdżkę dla niedzielnych (jak ja) i nie tylko rowerzystów.
Przy wspomnianym węźle autostrady wskoczyłem na drugi brzeg Wisły i ruszyłem przed siebie. Na początek podjazd do klasztoru Kamedułów, wnętrza nie zwiedziłem, gdyż na wejściu witała piękna informacja o zakazie wstępu w stroju nieodpowiadającym miejscu sakralnemu (np. krótkie spodnie). Druga zachęcająca informacja, tym razem dla Pań, to tak, że zwiedzać owszem mogą, ale "aż" 11 razy w ciągu roku. Pobyt zawęził się więc do wizyty przy wodopoju. Następnie leśny zjazd i dalej przed siebie.
Kolejnym punktem do odwiedzenia okazało się Obserwatorium Astronomiczne UJ, położone podobnie malowniczo jak wcześniej "zobaczony" klasztor Kamedułów.
Następnym odwiedzonym miejscem był, a właściwie tylko cześć Lasu Wolskiego. Miło, bo aby do niego dotrzeć czekał kolejny podjazd. Każdy, kto zachwalał to miejsce jako ciekawy cel wycieczki nie myli się. Na pewno warto tam wrócić, by więcej pokręcić po leśnych i asfaltowych ścieżkach, na pewno lepiej w dzień, kiedy nie będzie tam takich tłumów. Tym razem postanowiłem dotrzeć do Kopca Piłsudskiego, na który, inaczej niż w przypadku Kopca Krakusa nie można wjechać na rowerze. Cóż, kolejny argument by wybrać się tam w mniej uczęszczany dzień lub godzinę ...
Na sam koniec przejazd przez centrum i rynek, gdzie zaczekałem chwilę na hejnał i powrót do domu, na śniadanie ...
Co ciekawe, mam wrażenie, że pokonałem więcej przewyższeń, niż przez niespełna dwa lata w Łodzi ...

Widok na Kopiec Piłsudskiego, z dołu, fotki z góry mam nadzieję innym razem.