szczepan

szczepan z miasteczka: Wrocław
Cyferki:
wykręcone:28536.79
poza asfaltem:4231.18
w czasie:52d 07h 18m
moja średnia:22.74 km/h

Obecnie

baton rowerowy bikestats.pl

2016

button stats bikestats.pl

2015

button stats bikestats.pl

2014

button stats bikestats.pl

2013

button stats bikestats.pl

2012

button stats bikestats.pl

2011

button stats bikestats.pl

2010

button stats bikestats.pl

2009

button stats bikestats.pl

2008

button stats bikestats.pl

Znajomi

Linki

Stare, dobre czasy ...

Wpisy archiwalne w miesiącu

Sierpień, 2011

Dystans całkowity:436.00 km (w terenie 23.50 km; 5.39%)
Czas w ruchu:17:19
Średnia prędkość:25.18 km/h
Maksymalna prędkość:59.99 km/h
Maks. tętno maksymalne:190 (97 %)
Maks. tętno średnie:148 (76 %)
Suma kalorii:12130 kcal
Liczba aktywności:5
Średnio na aktywność:87.20 km i 3h 27m
Więcej statystyk
Niedziela, 21 sierpnia 2011
km:149.88km teren:20.00
czas:06:30km/h:23.06
Kategoria >100, Specjalne, Z Ekipą
Propozycja wycieczki złożona przez Poisonka skłoniła mnie do odpowiedniego zorganizowania sobie weekendu. Początkowo plan był taki, że weekend spędzę w Łodzi, ewentualnie odwiedzę na rowerze Częstochowę. Wspomniana propozycja skłoniła mnie do spakowania roweru do samochodu i wizyty w domu.
Nikomu wcześniej nic nie obiecując zameldowałem się na miejscu zbiórki. W sumie było nas 11. Od samego początku zapowiadał się bardzo miły wyjazd, wspomagany przez bardzo ładną pogodę oraz zapowiedź ciekawej trasy zaproponowanej przez michailla.
Pierwsza część trasy standardowa, asfaltem przez Poraj, Myszków, Zawiercie i Ogrodzieniec w kierunku Kluczy oraz Olkusza. Tuż przed podjazdem do Olkusza odbijamy jednak ze znanej mi drogi i terenowo kręcimy w kierunku Rabsztyna, gdzie mieliśmy sobie zrobić pierwszą poważną przerwę. Przerwę zafundowaną miałem jednak trochę wcześniej, bo krótko po wjechaniu w teren złapałem swojego pierwszego kapcia. Szybkie klejenie, niezbędna ilość powietrza w dętkę i pojechaliśmy w kierunku zaplanowanego miejsca postoju.

Po wizycie w Rabsztynie udaliśmy się w kierunku Olkusza i Krzeszowic. Po drodze zaliczyłem swojego drugiego i na szczęście ostatniego (mojego) kapcia. Ani dziury, ani przyczyny nie udało się ustalić, nową dętkę dostałem od Stin'a i pojechaliśmy dalej.

Niestety nie był to koniec dzisiejszych defektów, kolejny kapeć należał do Pitera. Za Krzeszowicami kolejny dłuższy postój na uzupełnienie energii, po wszystkim ruszamy i kolejny kapeć, tym razem Stin'a, ja miałem Jego dętkę, a On sam musiał kleić u siebie.
Do Krakowa udało się już dojechać bez niespodzianek, wjechaliśmy od strony Bielan spokojnie tocząc się wzdłuż Wisły, mijając po drodze niesamowitą (jak na nasze warunki) ilość Rowerzystów.
Resztę dnia spędziliśmy w okolicach Wawelu delektując się miejscowym klimatem i innymi rzeczami.

Powrót do domu pociągiem, na szczęście zaplanowany z dworca Kraków-Płaszów, bo ilość chętnych do jazdy była znaczna, a na Głównym mielibyśmy spory problem, by w ogóle wsiąść do pociągu. W drodze na dworzec ostatnia tego dnia guma, tym razem Jarka, który ostatnie metry w Krakowie zmuszony był na prowadzenie roweru. Naprawiał już w pociągu.
Na sam koniec wizyta u Andrzej w celu podsumowania wyjazdu. Ja mam nadzieję, że na kolejny wyjazd do Krakowa nie będę czekał tyle co na dzisiejszy.
Poniedziałek, 15 sierpnia 2011
km:70.13km teren:0.00
czas:02:35km/h:27.15
Kategoria Solo
Mimo zapowiedzi pogoda od rana bardzo niepewna. Z roweru nie chciałem rezygnować, szczególnie że wczoraj zrezygnowałem z imprezy, żeby dzisiaj kręcić. Bez szczególnego pomysłu ruszyłem w kierunku, gdzie niebo wyglądało lepiej, czyli na wschód. Na początek w kierunku Brzezin przez Nowosolną, Lipiny i Paprotnię. Na miejscu decyzja, że odwiedzę jeszcze Koluszki, przez które przejeżdżałem wielokrotnie, ale PKP, szału nie ma jak na dość istotny punkt na mapie PKP. Z Koluszek powrót w kierunku Łodzi, ale inną trasą, jak jechać wiedziałem tylko mniej więcej. I tak przez Różycę, Kaletnik, Gałków Duży i Mały, Justynów do Andrespola, skąd już znaną trasą do Łodzi. Cała droga asfaltem, moją "szosówką":



Jeszcze na specjalne życzenie Inimicus'a unikatowy uchwyt na pompkę:

Niedziela, 7 sierpnia 2011
km:31.55km teren:3.00
czas:01:12km/h:26.29
Kategoria Specjalne, Z Ekipą
Dzisiaj rano szybka modyfikacja ogumienia, z uwagi na charakter dzisiejszego wyjazdu niebyt dobrym pomysłem było by stawić się na miejscu zbiórki na slickach 1,5 cala. Założyłem to co znalazłem, ale przynajmniej nadającego się w teren. Bardzo dobrze, bo na miejscu zbiórki zjawili się Roland oraz Jajo - na szosówkach.
Sporą ekipą ruszyliśmy asfaltem w kierunku Olsztyna.
Na miejscu spotkaliśmy grupę szosowców, ale byli to dopiero pierwsi z docierających do Leśnego w Olsztynie. Z czasem docierali kolejni, a pod leśnym tworzył się konkretny park maszyn.
Jednocześnie zbierała się też nasza ekipa, choć niektórzy dotarli na czterech zamiast na dwóch kołach. Kiedy wszyscy dotarli na miejsce głos zabrał Jeziu, który wpadł na rewelacyjny pomysł i doprowadził do jego realizacji. Dzięki Niemu Poisonek otrzymał nowy trykot oraz żółtą koszulkę lidera, na której wszyscy współodpowiedzialni złożyliśmy swoje podpisy.
Niestety z racji trochę napiętego grafiku nie mogłem zostać dłużej z Ekipą, musiałem wcześniej wrócić do domu. Nieznaczna ilość terenu w drodze powrotnej pozwoliła mi się przekonać, że opon nie zmieniałem na darmo ...
Sobota, 6 sierpnia 2011
km:137.16km teren:0.00
czas:05:05km/h:26.98
Kategoria Solo
Ostanie plany przyjazdu z Łodzi do Częstochowy nie wypaliły ze względu na kiepską pogodę. Wiele zapowiadało, że podobnie będzie tym razem, pomimo ostatniej poprawy pogody znowu zapowiadały się deszcze.
Prognozy pogody nie były fatalne, ale optymizmem też nie szalały. Burze i przelotne deszcze były jak najbardziej brane pod uwagę, do tego wszystkiego południowo - wschodni wiatr, czyli idealnie w twarz, całą drogę. Wyjeżdżając z Łodzi na niebie zbierały się już dość ciężkie chmury, pocieszał mnie przeciwny wiatr, bo w kierunku którym zmierzałem niebo wyglądało znacznie lepiej. Z samym deszczem spotkałem się w Łasku, na moje szczęście nie padało aż tak intensywnie jak zapowiadali, a i też nie aż tak długo. Wyjeżdżając z Łasku już było po deszczu, a ja kręciłem dalej w kierunku Buczka i Szczercowa. Następnie Ostrołęka, Nowa Brzeźnica, Cykarzew, Lubojnia i moim oczom ukazała się tablica z napisem "Częstochowa". Nawet jeśli bym jej nie zauważył, nie sposób było nie poczuć jej obecności, nawierzchnia natychmiast zmieniła się z dobrej na taką częstochowską ...
Do domu dotarłem już na poważnej rezerwie energetycznej. Jednak brak regularnej jazdy widać podczas takich wyjazdów.
Poniedziałek, 1 sierpnia 2011
km:47.28km teren:0.50
czas:01:57km/h:24.25
Dzisiejszy dzień, jeszcze dłuższy czas temu był planowany jako rowerowy, wczoraj późnym wieczorem pogoda bardzo się zepsuła więc zweryfikowałem plany i postanowiłem ogarnąć mieszkanie.
Okazja na rower pojawiła się kiedy zjawiła się u mnie Aga, przyjechała na rowerze więc z powrotem postanowiłem Ją odprowadzić. Daleko nie jest i decyzja była jasna, jadę dalej, nie prosto do domu. Pierwsza myśl Rzgów, ale w drodze tuż przed zjazdem na Rudę modyfikacja planów, Rzgów owszem, ale przez Pabianice. W samym Rzgowie już totalny spontan, jedyne czego byłem pewien, to że unikam krajowej jedynki, generalnie udało się, do tego stopnia, że w pewnym momencie wyjechałem w polach i totalnym błocie, co przy slickach o szerokości 1,5 cala daje sporo zabawy.
Na sam koniec powrót przez centrum Łodzi, głównie Piotrkowską.
Po drodze, przy drodze pasły się kozy: