szczepan

szczepan z miasteczka: Wrocław
Cyferki:
wykręcone:28536.79
poza asfaltem:4231.18
w czasie:52d 07h 18m
moja średnia:22.74 km/h

Obecnie

baton rowerowy bikestats.pl

2016

button stats bikestats.pl

2015

button stats bikestats.pl

2014

button stats bikestats.pl

2013

button stats bikestats.pl

2012

button stats bikestats.pl

2011

button stats bikestats.pl

2010

button stats bikestats.pl

2009

button stats bikestats.pl

2008

button stats bikestats.pl

Znajomi

Linki

Stare, dobre czasy ...

Wpisy archiwalne w kategorii

>100

Dystans całkowity:3820.76 km (w terenie 696.00 km; 18.22%)
Czas w ruchu:167:48
Średnia prędkość:22.77 km/h
Maksymalna prędkość:69.80 km/h
Suma podjazdów:1179 m
Maks. tętno maksymalne:209 (107 %)
Maks. tętno średnie:155 (79 %)
Suma kalorii:59079 kcal
Liczba aktywności:33
Średnio na aktywność:115.78 km i 5h 05m
Więcej statystyk
Piątek, 26 marca 2010
km:101.50km teren:3.00
czas:04:27km/h:22.81
Kategoria >100, Masa Krytyczna, Nocna Jazda, Solo, Z Ekipą
Podobno ostatni dzień tak ładnej pogody, szkoda było go nie wykorzystać. Rano zajęty więc nic się nie udało ale w planach była wizyta na Masie Krytycznej.
Z domu ruszyłem się dwie godziny wcześniej by pojechać coś więcej. Wybór padł na asfaltową pętlę przez Poczesną, Poraj, Choroń, Biskupice i Olsztyn. Wszystko w zasadzie byłoby ok, ale źle sobie obliczyłem czas i w Choroniu zorientowałem się, że w zasadzie to nie zdążę na Masę. Dodatkowo jeszcze musiałem podjechać do domu przebrać i zabrać oświetlenie. Tak więc sprintem przez ponad 20 km do domu, szybka akcja i znowu sprint na miejsce spotkania. O dziwo spóźniłem się tylko 5 minut, wszyscy czekali ;).
Następnie wspólny przejazd, wreszcie w tempie masowym, praktycznie nie przekraczaliśmy 9 km/h, co w przypadku Częstochowskiej Masy stanowi naprawdę sukces. Drugim sukcesem była frekwencja, bo stawiło się 150 rowerzystów i rolkarzy.
Po wszystkim tradycyjnie jeszcze wspólny wyjazd i tak w sześcioosobowym składzie udaliśmy się do Olsztyna. W drodze do domu jeszcze dodatkowa pętla, bo setka w zasięgu i trzeba było skorzystać.
Na koniec szprychówka z dzisiejszej Masy:
Niedziela, 15 listopada 2009
km:104.96km teren:3.00
czas:04:20km/h:24.22
Kategoria Solo, >100, Nocna Jazda, Z Ekipą
Dzisiejsza aura wbrew zapowiedziom ze środka tygodnia okazała się bardzo ładna. Jeszcze w piątek w prognozach wisiał deszcz na niedzielę, ale na szczęście uległy one zmianie i co najważniejsze nie odstawały od pogody.
Nigdzie się nie śpiesząc z domu wyruszyłem tuż przed południem, w planach była niezbyt długa przejażdżka. Trasa, praktycznie cała asfaltowa, początkowo do Olsztyna przez Kusięta, następnie Biskupie z blatu i zjazd w kierunku Zrębic, przez Zrębice i Przymiłowice z powrotem do Olsztyna. Wizyta na zamku, z objazdem i podjazdem, po czym powrót przez Kusięta do domu.
Po południu sms od Poisonka i mało myśląc znowu miałem zaplanowany rower. Trasa i scenariusz podobny jak wczoraj, z tą różnicą, że powrót do domu bardziej na około.
Razem trochę się tego dzisiaj uzbierało.
Środa, 28 października 2009
km:107.89km teren:25.00
czas:04:31km/h:23.89
Kategoria Nocna Jazda, Solo, Z Ekipą, >100
Bardzo dobrze się złożyło, bo dzisiejsza poprawa pogody zbiegła się idealnie z wolną środą. Na początek do południa samotny wyjazd do Złotego Potoku, trasa jak zwykle w obie strony, trochę asfaltu, trochę terenu. Miejscami w lesie bywało mokro ale bez tragedii, choć błotniki nawet się przydały.
Po powrocie trochę przerwy i wspólny wyjazd w towarzystwie Poisonka i Sti. Tym razem już sam asfalt, ale za to po ciemku. Ogólnie kręciło się bardzo przyjemnie.





Poniedziałek, 21 września 2009
km:102.15km teren:30.00
czas:04:35km/h:22.29
Kategoria Solo, >100
Dzisiaj ruszyłem w kierunku, który miałem obrać wczoraj, ale z niezależnych przyczyn się nie udało. Najpierw rano wizyta a sklepie, gdzie zostawiłem moje 540'stki na gwarancji i pobrałem porcję plakatów Masy do rozwieszenia. Następnie ruszyłem czerwonym rowerowym przez Mirów i Kusięta do Olsztyna. Następnie do Turowa, Bukowna i przez Okrąglik lasem w kierunku Julianki. Niestety w pewnym momencie droga się urwała i miałem spacer torami, bo tylko tamtędy dało się iść. Jak już dotarłem do Julianki zostawiłem jeden plakat i pokręciłem w kierunku Janowa i Złotego Potoku. Krótki postój nad źródełkami i przez Siedlec i Zrębice powrót do domu. Na sam koniec jeszcze krótka wizyta w centrum.


A tu jeśli ktoś chce sobie nowy "sófit" zrobić:
Niedziela, 19 kwietnia 2009
km:108.64km teren:30.00
czas:04:47km/h:22.71
Kategoria Solo, >100
Znów przepiękna pogoda, wprawdzie nie tak ciepło jak już bywało w tym roku, jednak od rana piękne słońce i niemal bezchmurne niebo. Z domu wyruszyłem o świcie czyli koło godziny 12 i pojechałem do Olsztyna, gdzie znajduje się zamek nr 1, odwiedzany zresztą wielokrotnie. Następnie przez zielonym pieszym Sokole Góry udałem się do Zrębic, następnie czerwonym pieszym w kierunku Złotego Potoku, a stamtąd dalej cały czas czerwonym przez Ostrężnik (zamek nr 2) i Czatachową do Mirowa i Kotowic gdzie znajduje się zamek nr 3 oraz jego miniaturka. Ostatni odwiedzony dziś zamek znajduje się zaledwie kilka kilometrów dalej w Bobolicach. Ten też zamek jako jedyny z wymienionych już niebawem będzie prawdziwym zamkiem a nie ruinami, bo właśnie trwa jego renowacja, a planowany termin otwarcia to 1 czerwca. Z Bobolic powrót do Mirowa i przez Niegową, Postaszowice i Gorzków Nowy powrót do Złotego Potoku. Krótki postój nad Amerykanem, miejscowym stawem, a następnie w kierunku Suliszowic i przez Krasawę do Zrębic i znów przez Sokole Góry do Olsztyna, stamtąd już prawie standardowo do domu. Po drodze jeszcze zajrzałem nad zbiorniki wodne przy Hucie Częstochowa, by zrobić kilka fotek śmigłowca, który pobierał tam wodę do gaszenia pożaru gdzieś pod Częstochową.
Wiosna wita Nas w pełni:

Zamek nr 3 w Mirowie lub konkretniej Kotowicach:

Zamek nr 4 w Bobolicach:

Złoty Potok i Amerykan:

I jeszcze śmigłowiec:

Wtorek, 14 kwietnia 2009
km:148.20km teren:0.00
czas:06:36km/h:22.45
Kategoria >100, Specjalne, Z Ekipą
Sprzyjająca pogoda i wolny dzień zaowocował ciekawą wycieczką. Dzień wcześniej padła propozycja od Poisonka, która bardzo mnie ucieszyła, był nią wspólny wyjazd do Krakowa. Już (dopiero) trzeci raz byłem na rowerze w tym pięknym mieście i muszę przyznać, że za każdym razem jest wyjątkowo. Dziś jedną z wyjątkowych rzeczy, może nie w samym Krakowie, a w drodze do Niego był wiatr, a właściwie jego kierunek. Do tej pory za każdym razem jechaliśmy zgodnie z jego kierunkiem, jednak tym razem praktycznie całą drogę wiało Nam w twarz. Mimo tego, a może właśnie dlatego wyjazd zaliczam do bardzo udanych, szczególnie, że średnia niezła a i u celu nie byłem mocno zmęczony.
Trasa taka jak przy poprzednich wyjazdach: Częstochowa, Poraj, Myszków, Zawiercie, Ogrodzieniec, Klucz, Olkusz, Skała, Ojców, Kraków.
Na miejscu spotkaliśmy Robina, jednak nie udało się razem pokręcić gdzieś dalej niż tylko nad Wisłę. Mamy jednak obiecane, że następnym razem się uda.
W drodze, przed Pieskową Skałą, szkoda, że w przeciwnym kierunku:



Ojcowski Park Narodowy i Brama Krakowska:

Na rynku w Krakowie, od prawej: Poisonek, Robin i ja:


My smocze pragnienie gasiliśmy czym innym
Niedziela, 5 kwietnia 2009
km:101.36km teren:20.00
czas:03:52km/h:26.21
Kategoria >100, Solo
Dzisiaj z domu wyruszyłem dość późno, ok godziny 15. W sumie to byłem na siebie zły, bo niedziela, a przede mną był niezbyt długi wyjazd. Na szczęście moje plany zmieniły się dość znacznie i moja wycieczka zaczęła się wydłużać. Na początku ruszyłem w kierunku Olsztyna z zamiarem pokręcenia po Sokolich, okazało się jednak, że śmignąłem przez Sokole, a moim celem stał się Złoty Potok. Na miejscu postanowiłem pokręcić dalej i obrałem kierunek na Żarki, następnie Żarki Letnisko, krótki postój i i powrót w kierunku domu, w Poraju podjąłem decyzję, że będzie setka więc skręciłem na Choroń i pojechałem do Biskupic, stamtąd z powrotem do Olszyna i przez Kusięta do Brzyszowa, następnie Srocko i kombinowany powrót przez Kucelin, by zaplanowana jedynka pokazała się z przodu.
Wtorek, 11 listopada 2008
km:139.62km teren:50.00
czas:06:28km/h:21.59
Kategoria Z Ekipą, >100
Bardzo udany rowerowo dzień. Wycieczka w dużym gronie roweromaniaków z Cze-wy i okolic. Sam pomysł na wyjazd powstał sporo czasu temu i wyszedł od Poisonka . Autorem trasy i dzisiejszym przewodnikiem był Jacek . Do realizacji planów niezbędna była tylko współpraca pogody, a ta, zresztą jak przez ostatnie tygodnie była bardzo łaskawa. Dzień był przepiękny, słonecznie, z delikatnym wiatrem, czasami może trochę wiało trochę mocniej, dość ciepło. Sama wycieczka była bardzo ciekawa, gdyż wiodła drogami po zachodniej stronie Częstochowy, czyli trasami odwiedzanymi przeze mnie bardzo rzadko, a bardzo malowniczymi i przyjemnymi w jeździe. Samej trasy nie znam i póki Jacek jej nie opisze mogę podać co najwyżej odwiedzane miejsca i to też nie wszystkie. Wszystko zaczęło się od spotkanie w Częstochowie i wspólny przejazd na spotkanie z Jackiem w Pająku, stamtąd w kierunku Boronowa, jednak wcześniej zjazd z nieutwardzonej drogi, odwiedziliśmy min: Kochanowice, Harbułtowice, Brzozę i Cieszową, gdzie w ramach dłuższej przerwy wspólne ognisko, dalej w kierunku Koszęcina i z powrotem na Boronów, Hutki, Rększowice, rozstanie z przewodnikiem w Młynku, skąd do domu już blisko.

Dokładna trasa dostarczona przez Jacka:
Pająk – Kowale – Huta Szklana – Dębowa Góra – Zumpy – Hadra – Kierzki – Drapacze – Kolonia Lisów – Głąby – Turza – Łebki – Stasiowe – Zborowskie – Pawełki – Brzoza – Lubockie – Kochanowice – Droniowice – Harbułtowice – Cieszowa – Rzyce – Koszęcin – Hucisko – Boronów – Okrąglik Niwy – Hutki – Rększowice – Nierada – Młynek

Dane wycieczki:
Ilość uczestników: 12
Dst: 139,62
Time: 6:27:54
Avs: 21,59
Max: 44,30

Trochę fotek, będzie więcej jak dostanę od Fotografów.
Posąg dla uczczenia 60-tej rocznicy powstania koła łowieckiego w Koszęcinie:


Mapka terenów po których dziś kręciliśmy:
Niedziela, 2 listopada 2008
km:102.28km teren:0.00
czas:03:49km/h:26.80
Kategoria Solo, >100
Wolna niedziela, piękna pogoda więc nie sposób usiedzieć w domu. Nie miałem zbyt sprecyzowanej koncepcji trasy, a jedynie co miałem zaplanowane to odwiedzić Węglowice, małą miejscowość, gdzie wiele lat temu byłem na koloniach letnich. Dzisiaj jazda asfaltem, ale nie tylko bo po drodze trafiały się ścieżki rowerowe z kostki no i kawałek szutru. Z domu wyjechałem w kierunku zachodnim do Konopisk, Boronowa, później przez Olszynę, Kalinę, gdzie zniszczenia po sierpniowej trąbie powietrznej są chyba dużo większe niż w odwiedzonej w piątek Blachowni. Na pasie szerokości sporo ponad 100 metrów ostały się naprawdę tylko nieliczne drzewa, a i one nosiły ślady ogromnej siły wiatru. Zatrzymałem się zrobić kilka zdjęć, patrząc na zniszczenia człowiekowi robi się głupio kiedy uświadomi sobie jaką siłą dysponuje natura.
Z Kaliny pojechałem przez Herby do wspomnianych wcześniej Węglowic, a tam przypadkowe spotkanie z Jurczykiem, krótka rozmowa i każdy ruszył w swoją stronę. Pokręciłem się trochę po Węglowicach i udałem się w kierunku Wręczycy, tam w miejscu, gdzie mogłem skręcić w kierunku Częstochowy postanowiłem wykręcić coś więcej i pojechałem w kierunku Kłobucka, później przez Łobodno, Kamyk, Białą do Częstochowy, aby wykonać założony w trasie plan pojechałem do domu mocno okrężną drogą, zahaczyłem o Hutę poszukać jeszcze kilku kilometrów i przez Kucelin wróciłem do domu.
Plan wykonany, w dodatku z naprawdę dobrą, jak na mnie średnią, zresztą myślę, że przy kapciach 2,1 to naprawdę dobra średnia na takim dystansie.

Dane wycieczki:
Dst: 102,28
Time: 3:48:49
Avs: 26,82
Max: 40,41

I foty z trasy:
Też rower, ale jaka zabawa ...










Zniszczenia w Kalinie, sporo już posprzątane ale i tak widok daje pojęcie o sile natury:




Piątek, 31 października 2008
km:103.77km teren:10.00
czas:04:52km/h:21.32
Kategoria Nocna Jazda, Z Ekipą, >100
Ostatni dzień października bardzo udany z punktu widzenia rowerowego. Rano razem z Poisonkiem krótki wypad do Blachowni, gdzie w sierpniu przeszła trąba powietrzna. Widoki straszne, w miejscach, gdzie był piękny las teraz zostały już tylko połamane pnie drzew. Tam, gdzie drzewa nie rosły gęsto, wiatr wyrywał je z korzeniami. Potrzeba będzie naprawdę dużo czasu, żeby przyroda mogła się tam odbudować.
Po południu, w godzinach Masy jak nakazuje tradycja wspólny wyjazd gdzieś przed siebie. Jak nakazuje druga tradycja docelowo dotarliśmy do Leśnego w Olsztynie, natomiast w drodze powrotnej wizyta u Andrzeja. Bardzo dużo asfaltu, ale i tempo dobre, dzięki temu pomimo wieczornego chłodu zimna nie dało się odczuć.
Wprawdzie na raty, ale prawie cały dzień poza domem i sporo czasu w siodle. Na sam koniec miesiąca wyszedł fajny dystans.

Dane z całego dnia:
Dst: 103,77 (60,92)
Time: 4:51:33 (3:07:14)
Avs: 21,35 (19,52)
Max: 41,13 (38,71)