Niedziela, 24 kwietnia 2011
Kategoria Solo
km: | 37.67 | km teren: | 5.00 |
czas: | 01:23 | km/h: | 27.23 |
Święta spędzam w domu więc Jura pod nosem, nawet nie zdawałem sobie sprawy jaki skarb miałem za oknem, nim przeprowadziłem się do Łodzi. Jak za każdym razem, kiedy jestem w domu grafik dość napięty, nieśmiało jednak postanowiłem zabrać się za Kelly'sa i doprowadzić go do stanu "używalności", bo Author, zresztą w częściach został w Łodzi. Trochę czasu w sobotę, reszta dzisiaj i Kelly's jakoś działa. Po obiedzie postanowiłem się gdzieś ruszyć, gdzieś znaczyło Olsztyn, bo czasu mało.
Sam rower charakteryzuje się kilkoma ważnymi cechami, jest dla mnie za mały, przerzutki działają mało precyzyjnie (w porównaniu do tych w Authorze), hamulce działają bez szału, łańcuch po przejechaniu jakiś 9 tys. nadaje się na złom, a amor jest masakrycznie miękki, wśród tych wszystkich wspaniałych cech znalazła się jedna, rower nie hałasuje, zapomniałem jak się w ciszy kręci, bajka.
Samego kręcenia bez szału, standardowo do Olsztyna przez Skrajnicę i powrót przez Kusięta, tyle.
Do domu udało się wrócić przed burzą, na szczęście.
Sam rower charakteryzuje się kilkoma ważnymi cechami, jest dla mnie za mały, przerzutki działają mało precyzyjnie (w porównaniu do tych w Authorze), hamulce działają bez szału, łańcuch po przejechaniu jakiś 9 tys. nadaje się na złom, a amor jest masakrycznie miękki, wśród tych wszystkich wspaniałych cech znalazła się jedna, rower nie hałasuje, zapomniałem jak się w ciszy kręci, bajka.
Samego kręcenia bez szału, standardowo do Olsztyna przez Skrajnicę i powrót przez Kusięta, tyle.
Do domu udało się wrócić przed burzą, na szczęście.
K o m e n t a r z e
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj