Poniedziałek, 10 listopada 2014
Kategoria Z Ekipą
km: | 39.59 | km teren: | 10.00 |
czas: | 02:05 | km/h: | 19.00 |
Propozycja wspólnego wyjazdu padła ze strony Rafała, który z okazji długiego weekendu gościł w Krakowie. Wybór padł na poniedziałek więc musiałem się szybko uwinąć w pracy, by choć trochę pokręcić za dnia.
Ruszyliśmy spod Decathlonu i drogą rowerową wzdłuż Wisły na Salwator. Dalej w kierunku kopca Kościuszki i wjazd w teren. Już od pierwszych metrów było wiadomo, że będzie ciekawie. W terenie dość mokro, a to w połączeniu z twardą glebą i trawą sprawiało, że niektóre odcinki były nieprzejezdne. Kręcąc dalej omijając kopiec Kościuszki pojechaliśmy w kierunku Lasku Wolskiego, po drodze na jednym ze zjazdów miałem okazję zobaczyć jak potrafi dymić przypalona tarcza hamulcowa. Sztuki tej dokonał Rafał. Po drodze też spotkaliśmy rowerzystę ujeżdżającego Speca Fat Boy'a, czyli Fatbike'a, chwile pogadaliśmy o wrażeniach z jazdy i samym rowerze. Co ciekawe waży jedynie niewiele ponad 13 kg, z czego 7 kg to koła z oponami. W zamian w takich warunkach jak dzisiaj jazda jak po gładkim, idealnie trzyma na błocie i mokrych liściach.
Po krótkiej rozmowie ruszyliśmy w górę w kierunku ZOO, przerwa na uzupełnienie płynów. Zrobiło się ciemno więc zjazd asfaltowy w drodze powrotnej. Po zmierzchu zrobiło się chłodniej, ale i tak rewelacja jak na niemal połowę listopada.
Na koniec odprowadziłem Rafała do Huty i samotny powrót do domu.
Postój przy ZOO.
Ruszyliśmy spod Decathlonu i drogą rowerową wzdłuż Wisły na Salwator. Dalej w kierunku kopca Kościuszki i wjazd w teren. Już od pierwszych metrów było wiadomo, że będzie ciekawie. W terenie dość mokro, a to w połączeniu z twardą glebą i trawą sprawiało, że niektóre odcinki były nieprzejezdne. Kręcąc dalej omijając kopiec Kościuszki pojechaliśmy w kierunku Lasku Wolskiego, po drodze na jednym ze zjazdów miałem okazję zobaczyć jak potrafi dymić przypalona tarcza hamulcowa. Sztuki tej dokonał Rafał. Po drodze też spotkaliśmy rowerzystę ujeżdżającego Speca Fat Boy'a, czyli Fatbike'a, chwile pogadaliśmy o wrażeniach z jazdy i samym rowerze. Co ciekawe waży jedynie niewiele ponad 13 kg, z czego 7 kg to koła z oponami. W zamian w takich warunkach jak dzisiaj jazda jak po gładkim, idealnie trzyma na błocie i mokrych liściach.
Po krótkiej rozmowie ruszyliśmy w górę w kierunku ZOO, przerwa na uzupełnienie płynów. Zrobiło się ciemno więc zjazd asfaltowy w drodze powrotnej. Po zmierzchu zrobiło się chłodniej, ale i tak rewelacja jak na niemal połowę listopada.
Na koniec odprowadziłem Rafała do Huty i samotny powrót do domu.
Postój przy ZOO.
K o m e n t a r z e
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj